piątek, 15 listopada 2013

Symbioza



Wciąż jesień. Polubiła nas i zadomowiła się w Mieście na dobre.
Dni przeplatają ze sobą jak bure wełniane szaliki, to plączą się, to rozwlekają. I noce już są zbyt długie. Wiszą nad każdym dniem, jak ciężkie ołowiane płachty.
Depresyjnie jest i coraz bardziej melancholijnie. 
W wilgotnym listopadowym powietrzu niemal ciągle czuć zapach łez. 

Słońce niemrawo zwisa nad światem. Jednowymiarowe, wyblakłe, jakby wydarte ze starej pocztówki. Nietutejsze, pożyczone z zaświatów.

Mijający szybko czas kroję w pośpiechu jak świeżą pizzę, dziele na fragmenty, układam w sterty, segreguję, rodzielam:  pomiędzy pracę, którą wykonuję serią mechanicznych ruchów umysłu.
Dom, który już dawno temu stał się tak ciasny, że oddechy odbijają się od ścian.
 I patrzenie na synka, który staje się kimś coraz bardziej odrębnym ode mnie.
Widzę, jak mój zadziwiony światem dwuletni malarz-artysta zaciekawionymi tęczówkami maluje sobie tylko wiadome akwarele.
Mozolnie składa swoje ‘ja’ z klocków lego duplo.
Każdego dnia obrasta w nowe słowa i zdania, opowiadając nam wciąż nowe się dwuletnie historie bez początku, końca, ładu, składu, zrodzone jakby w innych galaktykach.
I oddala się ode mnie. Czuję to. Czuję, że coś mi go wydziera, każe mu uciekać  spod opiekuńczych skrzydeł.
 Jakaś inna, mi nieznana rzeczywistość. Trochę groźna, bo niezbadana.
To coś silniejszego ode mnie.  Coś z czym nie ma sensu walczyć.
Rośnie jakaś bariera, którą czasem jeszcze niweluje dotyk i śmiech. Tylko chwilowo.
Coś się kończy, coś zaczyna. A proces jest jak wir, który wciąga wszystko wokół. Wciąga mojego syna w nowy świat. Świat jego niezależności.
Już nie ma tej organicznej  symbiozy, która nas stworzyła. Przerodziła się ona w inny byt energetyczny.
Byt bardziej spolaryzowany.
Bardziej wielowątkowy i nieprzewidywalny.
Ale ślad tej pramatczynej symbiozy zawsze już będę nosić w sobie, jak poziomą bliznę po cesarce.
Taką, która nigdy nie zniknie - chociaż nie będzie już tą świeżą, dojmującą szramą, której obecność odczuwało całe ciało, a nieco już wyblakłym zapisem pewnego zdarzenia na skórze
.
Zdarzenia-misterium.