środa, 26 lutego 2014

Drugi mózg



Już przez kolejny dzień boli mnie żołądek. Całe nadbrzusze. Czuję że zalewają mnie kwasy. Zwłaszcza wieczorem.  Wiem, że to od głowy. A trudno jest odczepić głowę i przyszyć sobie nową.
Wyobraź sobie czytelniku, że ćmi cię, boli, pali całe nadbrzusze. Żebra, plecy, boki. Odbicie powietrza jest bolesne. I tak od paru tygodni, z przerwami. Z przerwami na sen. Sen podkręcany antydepresantem, który działa jak zamulacz. Nie pomaga zbytnio takie zamulenie.
W takim stanie cielesnym jesteś w stanie wkręcić sobie każdą chorobę. Od stóp do głów. Od pasożytów, poprzez grzyby, raka jajnika, do różnych trawiennych szajsów. Objawy pasują do wszystkiego. Lęk narasta, potęguje objawy, objawy potęgują lęk.
 Ha, gdzieś już kiedyś grano mi tę melodię! Dawno, dawno temu, a nie tak dawno. Niby na tej samej planecie, ale zupełnie gdzieś indziej. Gdzieś, gdzie czuję się trochę zadomowiona, trochę jak u siebie... a dokąd nie mam najmniejszej chęci wracać. Każdy chyba ma takie nielubiane miejsca.
 Ja chcę wracać tam, gdzie pachnie normalnością. Póki jeszcze czuję ten zapach.

***
Kiedyś z sieci wyłowiłam taki artykuł o drugim mózgu, w wersji anglo. The Other Brain Also Deals With Many Woes. Innym słowem: drugi mózg także ma wiele na głowie. Chodziło tu o mózg trzewny, o to, jak wiele jest w nim neuroprzekaźników, jak bardzo emocjonalne są nasze jelita. I o to, że naukowcy wciąż odkrywają nowe zagadki ludzkiego organizmu.

I to był artykuł o moim mózgu, który razem z tym pierwszym schodzi sobie ostatnio gdzieś na manowce. Żyje własnym życiem, czuje to co chce czuć, wkręca sobie chorobę, bo tak chce.

Mam nadzieję, że nie pójdzie sobie daleko, daleko. Chociaż ciężki ostatnio czas, czas pełen napięć, spięć, zwrotów akcji, niepewności i prężenia muskułów.
 Ot, lajf! ;-)