W mroźne, styczniowe popołudnie zjeżdżam z autostrady A2
zjazdem oznaczonym Łódź Północ.
Wybudzam się z ponad godzinnego transopędu, redukuję
bieg, zdejmuję nogę z gazu. Dwupasmówka przeobraża się w wąską szosę. Szosa cierpliwie prowadzi mnie do miejsca, gdzie stoi zielony
drogowskaz z napisem Łódź.
I tylko tyle, bo
miasta nie widać. Jest tylko gęstniejąca ciemność, drzewa, połacie śniegu.
Gdzieś w oddali światełka piętrowych budynków.
Ciemno już. Dochodzi siedemnasta. Drogę pokazują mi
reflektory samochodów jadących z naprzeciwka. Lampy uliczne oszczędnie oświetlają
rogatki miasta.
Docieram do Śródmieścia. Na ulicach króluje szarość utopiona
w nocy. Tu i tam, połyskują neony sklepików, jak lampki na cmentarzu.
Miasto wydaje się
drzemać. Ciemne, przydymione i ospałe. Ulice oświetlone minimalistycznie. Może
to miasto, znużone sobą i swoją szarością, uznało, że to koniec dnia, przykryło się
ciemnym kocem i zapadło w letarg? A może ktoś celowo pogasił światła, żeby nie
zakłócały snu osypującym się ze starości kamienicom?
Błyskające tu i ówdzie w oknach światła w oknach wydają się
być zimne, wystraszone, niegościnne i nic nie obiecują.
Jak chłodny rosół, czekający samotnie na stole, na kogoś
mocno spóźnionego, kto i tak raczej już nie przyjdzie.
I nic się nie
zmienia. I wszystko trwa. Niezależnie od tego, że gdzieś indziej czas pędzi nieprzerwanym dynamicznym strumieniem jak rozpędzone auta przejeżdżające odcinkiem autostrady A2 Warszawa – Poznań.
Takie same dziury w chodniku, co ponad dziesięć lat temu,
gdy stąd wyjechałam. Jeszcze mocniej nadwyrężone wiekiem fasady kamienic. Jeszcze
bardziej osypujące się tynki. Taki sam zapach stęchłego moczu w oficynie.
Jedynie tu i tam, rozkwitają na murach, nowe esy floresy namalowane
przez grafficiarzy. To znak, że mury jednak niosą w sobie jakieś życie. Życie
uparcie gdzieś kiełkuje, zmieniając tylko formy, wyrastając jak huba na martwym,
zmurszałym, dawno przewróconym dębie.
A może mylę się? A może nic nie rozumiem? Bo może ten pozorny
letarg, ten marazm, ta ciemność są tylko przykrywką, dla czegoś jeszcze?