wtorek, 19 października 2010

Pierwsze koty...

Pierwsze koty za płoty. A zatem stało się. Oto moja miejscówka w sieci. Jeszcze nie czuję się zbyt pewnie, jak w nieznanym pokoju hotelowym: wszystko obce: łóżko, lampa, wieszaki na ręczniki. Powoli rozglądam się i tworzę własną przestrzeń. Tu.

A o czym będzie?

Będzie chaotycznie, nie zawsze linearnie. Bo rzeczywistość jest, zaprawdę, chaotyczna i niepoukładana.

Będzie o Warszawie, bo to miasto o wielu duszach: złych i dobrych, prawdziwych i fałszywych. Miasto fascynacji i rozczarowań.

Będzie o przemijaniu. Bo życie to taki przemijalnik, trochę umieralnik.
Każdego dnia nas ubywa, niepostrzeżenie, przybywa siwych włosów, zmarszczek: przybywa rownież zmarszczek w systemie nerwowym - te bywają najbardziej dotkliwe.
Zmieniamy się ciągle nie w to, co trzeba. Stajemy się nie tym, kim byśmy być chcieli. Często ewoluujemy do tyłu. A na koniec ulatujemy w niebyt. Tak to już jest skonstruowana ta machina wszechrzeczy.

Warszawa to miasto, które żyje zbyt szybko, aby pozwolić nam odczuć własne przemijanie. Dni zawijają się w szary papier kalendarza. Przemijamy cicho i niezauważalnie.
Giniemy gdzieś w grząskich decybelach, zaplątani w pośpiechu, goniąc własny ogon.
Głośno tętni nie zawsze czułe serce wielkiego miasta, nie słyszymy jak krzyczy coś w nas, jak się coś w nas łamie.
Będzie o tym, co krzyczy.
I o tym, co tylko szepcze. Od czasu do czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz