Im dłużej żyję, tym więcej fascynujących – a jednak przeoczywistych zjawisk dostrzegam.
***********************************************************************
W Beskidzie Żywieckim u schyłku października jesień z zimą postanowiły pomieszać się na dobre we wspólnym kotle.
Jesień ozłociła wszystko wspomnieniem lata, zapachem lata, dymiącym, dojrzałojesiennym słoncem. Liście na drzewach zalała gama rudości i żółcieni.
A tu nagle, bum, spadła zima, jak grom z jasnego nieba. W ciągu kilku godzin nastąpiła zmiana scenerii i rekwizytów. Górskie świerki ubrał śnieg, szlaki pokrył biały dywan. Zrobiło się mikołajowo, christmasowo, tak jakoś kosmicznie.
Zima ukazała nam ślady dzikich zwierząt: tych niewidocznych, nieuchwytnych, spłoszonych – doskonale widoczne na świeżym śniegu. Beskidzkie szlaki przemierzały wraz z nami sarny, jelenie, zające. Zima bezwzględnie zdemaskowała ich ścieżki. Spotkaliśmy też trop niedźwiedzia. Miś podpisał się na szlaku łańcuszkiem swych łap. Jeszcze nie zdążył zapaść w sen zimowy, gdyż zima wyskoczyła na niego jak diabeł z pudełka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz